Zule z Podlasia liczą straty
Dodano: 01.03.2024
Zostaliśmy postawieni pod ścianą - tak o swojej sytuacji mówi Jarosław Harmuszkiewicz, zulowiec pracujący na terenach Puszczy Augustowskiej.
Jak szacuje, w związku z decyzją ministerstwa klimatu i środowiska o ograniczaniu cięć, straci nawet połowę swojego biznesu.
Prowadzi spory zul, który pracuje w Nadleśnictwie Płaska, ma dwa pakiety i 8 leśnictw, zatrudnia 20 osób. W jego parku maszynowym są trzy harwestery, jeden forwarder, 10 przyczep i inne maszyny. Współpracuje z podwykonawcami.
– Zabrano nam najcenniejsze prace, rębnie zupełne, z których są największe pieniądze. Zainwestowałem pod koniec zeszłego roku w firmę, doszły ogromne koszty, a tu taka decyzja, bez konsultacji społecznych, i to już po przetargach. Zostałem po prostu postawiony pod ścianą – komentuje.
Po decyzji ministerstwa w Leśnictwie Jazy, gdzie pracuje, pozyskanie zmniejszyło się z 13 do 7 tys. m³, w kolejnym – Leśnictwie Królowa Woda – z 2,5 do 1,2 tys. m³.
Harmuszkiewicz przyznaje, że sytuacja jego firmy jest szczególnie trudna. Nadleśnictwo stara się dawać mu inne prace, ale Płaska jest w ostatnim roku 10-letniego PUL. Co oznacza, że nie ma wielu możliwości na przerzucenie prac.
– Dzwonię po innych firmach leśnych, pytam o pracę, ale nie mam na nią nadziei, bo wszyscy są w podobnej sytuacji. Organizujemy protesty, jednoczymy siły, rolnicy nas wspierają. Dziwią się, że mamy takie problemy. Niepewność co do przyszłości mojej firmy jest ogromna – podkreśla.
Przedstawiciele firm leśnych z Podlasia i Bieszczad będą protestować w Warszawie 6 marca wraz z rolnikami.
Magdalena Bodziak
Wszystko o ograniczeniach cięć w naszym Serwisie Specjalnym: OGRANICZENIA CIEĆ
Nie dodano jeszcze żadnego komentarza.