Ostrzyc owcę – wywiad GAZETY LEŚNEJ
LP powinny mieć większy wkład w budżet państwa niż do tej pory. Z tej oczywistej przyczyny, że są nie właścicielem, a zarządcą majątku skarbu państwa i powinny płacić rodzaj dzierżawy – mówi dr Janusz Zaleski, były zastępca dyrektora generalnego Lasów Państwowych.
W wywiadzie GAZETY LEŚNEJ z Januszem Zaleskim Magdalena Bodziak poruszyła istotne tematy – kwestie ochrony przyrody i gospodarki leśnej, ale także aktualnego wizerunku polskiego leśnika. Całość tekstu znajdziecie w październikowym wydaniu GAZETY LEŚNEJ.
Magdalena Bodziak: Czy rzeczywiście tak jest, że Lasy Państwowe są teraz marginalizowane i rząd ich tak nie docenia?
Janusz Zaleski: Mamy do czynienia z całkowitym upadkiem wizerunku leśnika. Ten pogląd, który forsują środowiska ekologiczne, że to leśnicy są powodem zniszczenia lasów, niestety zakorzenił się w społeczeństwie. Nie zgadzamy się z tym, że gospodarka leśna prowadzi do zniszczenia lasów, a każde wycięte drzewo to ubytek dla przyrody, dla bioróżnorodności.
Społeczeństwo jednak nie chce widzieć zrębów zupełnych i myślę, że to jest problem estetyczny, który wykorzystali ekolodzy, podsuwając rozwiązanie takie, że możemy zapobiec dewastacji lasów przez leśników poprzez zaniechanie nie tylko zrębów zupełnych, ale w ogóle gospodarki leśnej.
Czyli harwester stał się niepożądany, jest samym złem?
Oczywiście, dla niektórych środowisk ucieleśnia to zło. Natomiast ponieważ harwester nie może być wrogiem, to wrogiem jest leśnik albo organizacja, jaką są Lasy Państwowe.
Ustawiono LP w roli chłopca do bicia i ten efekt propagandowy został wykorzystany w 100 procentach. To przełożyło się na decyzje polityczne zadeklarowania przez koalicję rządzącą, objęcia ochroną 20 procent powierzchni lasów.
Boli Pana ten zły wizerunek leśnika?
Boli mnie, on jest niesprawiedliwy i niezasłużony. Jesteśmy jednak sami sobie winni.
Polityka, którą prowadziło poprzednie kierownictwo Lasów Państwowych, ta walka z organizacjami pozarządowymi, bezwzględna chęć dalszego kontynuowania tej gospodarki, bo jesteśmy najlepsi. Ta chęć walki spowodowała, że społeczeństwo stanęło dość jednomyślnie przeciwko leśnikom. Utrata tego wizerunku nie jest tylko i wyłącznie „zasługą” ekologów, ale również skutkiem braku refleksji ze strony leśników, braku odpowiedniej reakcji, wypowiedzenia wojny, a nie poszukiwania kompromisu.
Co oznaczałaby całkowita rezygnacja z rębni zupełnych?
Zmniejszyłaby się ilość pozyskiwanego drewna i radykalnie zwiększyłyby się koszty jego pozyskania. Te koszty nie są warte zapłacenia. Należy ograniczać rębnie zupełne na niektórych siedliskach, natomiast całkowita rezygnacja jest według mnie nie do przyjęcia i nieuzasadniona.
A czy ze względów przyrodniczych to ma uzasadnienie. Czy rzeczywiście natura zyskałaby na tym, że nie byłoby rębni zupełnych?
Ostatecznie zapewne zyskałaby, bo zrąb zupełny jest ewidentną ingerencją zakłócającą wszelkie naturalne procesy. Ale jest również działalnością niezbędną do tego, żeby las dalej był, urósł na tym terenie. Więc nie ma tutaj łatwych odpowiedzi. Natomiast ekonomicznie, a nawet społecznie zakaz zrębów nie wydaje mi się ani uzasadniony, ani potrzebny.
To jedynie fragment wywiadu z dr Januszem Zaleskim, byłym podsekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska, głównym konserwatorem przyrody, a także dwukrotnie zastępcą dyrektora generalnego LP, wcześniej wieloletnim nadleśniczym. Całość można znaleźć w październikowym numerze GAZETY LEŚNEJ – zachęcamy do prenumerowania największego czasopisma branżowego w kraju!