wbleasing
fpkjg
Slide
Slide
Slide
stihl-jesien2024-AkuGratis-1150x600-01

Komentarz: Ministerstwo oskarża samo siebie

Autor: Rafał Jajor

Redaktor naczelny GAZETY LEŚNEJ Rafał Jajor komentuje zawiadomienie, jakie wpłynęło do prokuratury w sprawie zuli i Lasów Państwowych. Fot.: Lasmedia

Po raz pierwszy w historii (ja przynajmniej nie pamiętam innego przypadku) samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska składa zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez firmy leśne.

Ministerstwo zarzuca ustawianie przetargów w porozumieniu z nadleśnictwami

I spośród ok. 5 tys. przedsiębiorstw działających w Polsce w tej branży wybiera akurat dwie firmy, Karpowiczów i Wysockich, które są jednocześnie… największymi przeciwnikami ministerstwa, bo najgłośniej protestują przeciw wprowadzonemu rok temu moratorium na wycinkę drzew.
Córka Dariusza Wysockiego, Natalia, jest gwiazdą mediów społecznościowych, gdzie publikuje filmy ostro krytykujące ministerstwo.

Czytaj: Wielki protest branży leśnej

Obie firmy są z Białostocczyzny, bo moratorium najmocniej dotknęło właśnie ten region. Działają na terenie nadleśnictw Czarna Białostocka i Supraśl. W całym kraju wyłączono 1,3 procenta lasów pod zarządem LP, ale ponad połowa z tego właśnie na terenie RDLP w Białymstoku. Lokalnie więc problem jest poważny.

Czytaj: Podlaska branża drzewna w kryzysie

W ostatnich dniach odbyło się nawet spotkanie przedstawicieli ministerstwa i Protestu Branży Drzewnej, bo pod takim szyldem białostoccy przedsiębiorcy sprzeciwiają się moratorium. Ministerstwo dobrze wie o tych protestach, i zapewne są one dla wiceministra Mikołaja Dorożały dotkliwe. Dlaczego?

Ano dlatego, że wiceminister Dorożała co i rusz powtarza w mediach, że żaden zul na moratorium nie stracił, a tu jak na złość jacyś zulowcy protestują i wyliczają swoje straty.

Czytaj: Ograniczenia jak huragan stulecia

Co wiceminister Dorożała, kierujący „leśną” działką w ministerstwie, zarzuca zulowcom?

Po pierwsze: składali oferty tylko w jednym, „swoim” nadleśnictwie. No cóż, ktoś tu chyba się mocno w głowę uderzył. Przecież większość polskich zuli tak robi! Pracuje „w koło komina”. Bo ludzi i maszyny przerzucać wiele kilometrów się po prostu nie opłaca.

Zdarza się to, ale tylko, gdy zul zostanie do tego zmuszony np. przez sztucznie wywoływaną konkurencją przez zmniejszanie przez nadleśnictwa wielkości pakietów. Albo przez stworzenie pakietów harwesterowych. Ale to na dłuższy wywód, nie będziemy w to wchodzić.

Dodatkowo w pakietach, na jakie startowali Karpowicze i Wysoccy było tylko po jednej ofercie. Też mi zarzut! Przecież to w całym kraju jest norma!

Dla przykładu w przetargach na prace leśne wykonywane w roku 2022 w całej RDLP w Białymstoku po jednej ofercie wpłynęło na… ok. 90 proc. pakietów! Ministerstwo musiałoby więc oskarżyć o nieprawidłowości niemal całą dyrekcję.

Po drugie: oferty zuli są bardzo zbliżone do wyceny nadleśnictwa. Co za odkrycie! Przecież kwoty, jakie nadleśnictwa chcą przeznaczyć na zamówienie są wcześniej znane, więc jeśli do przetargu staje konsorcjum skupiające firmy z danego regionu, które nie obawiają się konkurencji, to wykorzystują wszystkie pieniądze, jakie nadleśnictwo chce wydać.

Czytaj: Przetargi: RDLP Białystok

Przypominam, że nie są to zawyżone stawki – nadleśnictwo ma obowiązek wycenić prace rzetelnie, więc jeśli przetarg idzie w cenie nadleśnictwa, to znaczy że wykonawca dostaje uczciwe pieniądze. Wielu zulowców uważa, że i tak za mało, ale to już inna historia.

Czytaj: Za mało na usługi

A jeśli w wyniku często sztucznie tworzonej przez nadleśnictwa konkurencji ceny są zaniżane, to do branży trafia miej pieniędzy, niż powinno. I mamy efekty w postaci np. wypadków śmiertelnych w lasach.
W 2023 roku mieliśmy 16 wypadków śmiertelnych w zulach, a w górnictwie 15, choć górników jest dwa razy więcej niż drwali. Wypadkowość w lesie jest więc dwa razy większa niż w górnictwie!
Chciałbym, by ministerstwo raczej napiętnowało fakt podsycanych przez zamawiających wojen cenowych między zulami i w konsekwencji braków w bhp w tej branży, niż odwrotnie, oskarżało firmy, którym udawało się takich wojen unikać i uzyskiwać w przetargach kwoty wyliczone przez nadleśnictwa.
Ponadto: skoro składanie ofert w cenie zamawiającego jest dla ministerstwa podejrzane, to co z ofertami, które te wyceny przewyższają? A były lata, że takie sytuacje były nagminne.

Czytaj: Oferty w przetargach

Po trzecie: ministerstwo zarzuca, że przez kilka lat w nadleśnictwach Czarna Białostocka i Supraśl były duże pakiety, „ustawione” pod duże firmy Wysockich i Karpowiczów. Dla przykładu w przetargach na prace wykonywane w roku 2022 w Czarnej Białostockiej były 4 pakiety, a w Supraślu 7 pakietów. Mało?

Średnio w całej RDLP w Białymstoku było wówczas 6 ofert na nadleśnictwo. Ale były nadleśnictwa, gdzie pakiety były tylko dwa (Giżycko, Drygały) albo tylko trzy (Głęboki Bród, Łomża, Olecko, Płaska, Waliły, Rudka, Pomorze, Rajgród). W tych nadleśnictwach przetargi też były ustawione?

I pora na „koronny” dowód ministerstwa na ustawianie zamówień: w przetargach na rok 2025 zulowcy w nadleśnictwach Czarna Białostocka i Supraśl zaniżyli oferty i „wreszcie” dla przykładu nadleśnictwo Supraśl „zaoszczędziło” ponad 2,5 mln zł. Tak się składa, że w tym roku firma Karpowiczów, którzy pracowali tam w konsorcjum z innymi lokalnymi firmami, przetarg przegrała, inni dali niższą cenę.

Tylko, że w przetargach na ten rok oferty niższe od wyceny składali zulowcy w całej Polsce.

Czytaj: Przetargi w LP

Mieliśmy wówczas do czynienia z paniką wywołaną przez przynajmniej w części przez… samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Bo to w wyniku wprowadzenia moratorium i zapowiedzi kolejnych ograniczeń w pozyskaniu drewna zulowcy w całym kraju przestraszyli się, że przedsiębiorcy z rejonów najbardziej objętych ograniczeniami będą przymuszeni startować w sąsiednich terenach, wypychając stamtąd miejscowych zulowców. Ci miejscowi z kolei pójdą dalej, wypchną kolejnych, a ci kolejni…

Jednym słowem wszyscy się bali i często choć ostatecznie i tak ich oferta była jedyna, to składali ją zaniżoną w stosunku do wyceny nadleśnictwa.

Czyli ministerstwo zarzucając swoim adwersarzom, że w poprzednich latach przetargi były ustawione, bo wygrywali je w cenach zamawiającego, a teraz ceny spadły, tak naprawdę złożyło zawiadomienie na samego siebie, bo ceny, przynajmniej lokalnie, spadły także w wyniku sztucznie wywołanej konkurencji spowodowanej ograniczeniami wprowadzanymi właśnie przez ministerstwo.

A dlaczego w ogóle zule zaniżają swoje oferty w przetargach? Bo nadleśnictwa nie pilnują zasad uczciwej konkurencji. I jeśli ktoś chce wygrać niską ceną, to może zaoszczędzić na bhp, legalności zatrudnienia (drwale oficjalnie zatrudnieni na ¼ etatu stają się normą). I zdobyć kontrakt.

Tylko ministerstwo powinno z takimi patologiami walczyć. A nie je wspierać.

Rafał Jajor

Zapisz się do Newslettera

Najnowsze artykuły

MAPA WYPADKÓW W LESIE

mapa z buttonem