wbleasing
fpkjg
Slide
Slide
Slide
stihl-jesien2024-AkuGratis-1150x600-01

Jak walczyć z rażąco niską ceną?

Autor: Łukasz Bąk

Zdjęcie ilustracyjne. Fot.: Ibrahim Rifath (unsplash)

Nadleśnictwo musi wystąpić z wezwaniem, kiedy cena ofertowa spada poniżej pułapu 30 proc. wartości zamówienia lub średniej zaproponowanych cen

Jest jedno sformułowanie, które dźwięczy w głowie właściciela zula każdego, grudniowego dnia, zarówno kiedy kładzie się spać, jak i gdy wstaje. To sformułowanie brzmi: „RAŻĄCO NISKA CENA”.

Realne kosztorysowanie


Założę się, że wśród czytelników jest pokaźne grono, które w tym roku albo mierzyło się z wezwaniem z nadleśnictwa do udzielenia wyjaśnień odnośnie zaniżonej ceny, albo weryfikowało wyjaśnienia konkurencji. W jakimś stopniu wszyscy mamy z tym do czynienia w ostatnich tygodniach. Uświadomiliśmy sobie, że zamawiający mają narzędzia, aby wnikliwie przyglądać się cenom ofertowym i niezwykle gorliwie z tych narzędzi aktualnie korzystają. Mogą to robić z dwojakiej perspektywy.

Po pierwsze, chodzi o podejrzenie niedoszacowania stawek na tyle dużego, że godzi w uczciwą konkurencję. Po to wymyślono przepisy o rażąco niskiej cenie, aby usuwać takie podejrzenia i aby zmuszać oferentów do realnego kosztorysowania. Reguły działają w ten sposób, że nadleśnictwo musi wystąpić z wezwaniem, kiedy cena ofertowa spada poniżej pułapu 30 proc. wartości zamówienia lub średniej zaproponowanych cen. W przypadkach powyżej tego pułapu, wezwanie jest możliwe, ale nieobowiązkowe. W momencie wystosowania pisma adresat ma bezwzględny obowiązek odpowiedzi, inaczej odpadnie z rozgrywki, bo nie usunie wątpliwości zamawiającego. Stąd kłopot z przygotowaniem repliki u tych, którym zależy na utrzymaniu własnej oferty. Wezwania niektórych nadleśnictw są bowiem coraz bardziej szczegółowe, wymagają dużej staranności po stronie wykonawców. Dla przykładu zamawiający w niektórych pismach podkreślają, że oczekują kalkulacji i dowodów w odniesieniu do opisu zamówienia, skądinąd dokładnego, zawierającego nawet szacunki pracochłonności na poszczególnych powierzchniach.

Oprócz tego zamawiający oczywiście zobowiązują do skomentowania kwestii wynikających z ustawy przetargowej, tj. metod oszczędności, podstaw zatrudnienia czy przyjętych rozwiązań technicznych.

W jednym z wezwań nadleśnictwo wręcz odniosło się wprost do wybranych cięć w pakiecie, wskazując na niską wydajność spowodowaną słabą zasobnością drzewostanu i planowanymi, cienkimi sortymentami. Zamawiający nakazał odbiorcy, aby pokazał wyliczenia w odniesieniu do takich, a nie innych realiów, co było dość wysoko podniesioną poprzeczką. Tendencja w branży leśnej jest w rezultacie taka, aby przewidywania kosztowe przedsiębiorcy nie były zupełnie abstrakcyjne i zostały dobrze opisane, co, jak muszę z zadowoleniem przyznać, przysparza także pracy prawnikom.

Uczulam swoich klientów na konieczność wiarygodnego przyjmowania założeń i wzięcia pod uwagę chociażby możliwości własnego zaplecza sprzętowego (np. czy nowszy, bo mniej się psuje, czy starszy, generujący większe wydatki i przestoje) czy zasobów osobowych (czy ludzie pracują od dawna i czy znają się na pracy). Pamiętajmy przy tym, że w usługach leśnych wiele czynności wykonywanych jest z dużym udziałem siły rąk ludzkich. To trochę utrudnia szacowanie pracochłonności i pozwala wykonawcom na przyjmowanie ambitnych planów co do wydajności oraz na dużą swobodę w udzielaniu wyjaśnień. Nadleśnictwa mają co prawda swoje chronometraże, ale w zasadzie nikt nie wie, czy i jak rzetelnie je przygotowano.

[…]

Zażarta rywalizacja


Zadaję sobie pytanie, dlaczego mamy do czynienia z takim wysypem spraw dotyczących rażąco niskiej ceny. Pierwszy powód jest moim zdaniem taki, że w tym roku dochodzi do wyjątkowo zażartej rywalizacji na rynku usług leśnych. Drugi powód jest taki, że wykonawcy, chcąc obniżać ceny całkowite, szukają oszczędności, w tym także tam, gdzie zarabiają mniej, czyli na hodowli.

Wiedzą jednocześnie, że nadleśnictwa podchodzą do planów pozyskania priorytetowo, a zatem że potencjalnie na pozyskaniu jest najbardziej pewny zarobek, nawet jeżeli także w tym obszarze zejdziemy w dół ze stawkami. Trzeci powód jest taki, że nadleśnictwa manipulują kosztorysami w taki sposób, że potrafią przenosić wybrane czynności na następne lata tylko dlatego, że w bieżącym roku zul wycenił je wysoko.

Taka sytuacja tym bardziej skłania od obniżania cen prac ręcznych, szczególnie gdy kosztorys przewiduje ich niewielką ilość. Czwarty powód jest taki, że nadleśnictwa wolą wysłać wezwanie w sprawie rażąco niskiej ceny dla świętego spokoju i ochrony przed zarzutami przegranych wykonawców. Dlatego w niektórych rejonach pisma dostawali wszyscy i w odniesieniu do wszystkich stawek, które sam zamawiający oszacował inaczej.

Zastawiając się, jakie efekty daje zmasowana „akcja wyjaśnieniowa” myślę sobie, że nie najlepsze dla zuli. Pozwala bowiem Lasom Państwowym dobrze rozeznać się w realiach świadczenia usług. Skoro właściciele firm są w stanie szacować prace hodowlane o wiele niżej niż szacują to zamawiający, spodziewam się obniżenia w kolejnych latach stawek nadleśnictw w tym zakresie. Jednocześnie presja na niższe wyceny pozyskania utrzyma się nadal, bo to wciąż najbardziej łakomy kąsek dla wykonawców. W ten sposób, jak mawiają niektórzy, w kieszeni Lasów Państwowych pozostają niewydane miliony i nie ma chętnych, aby po nie sięgnąć.

To jedynie fragment artykułu z cyklu „Okiem adwokata”, który ukazał się na łamach najnowszego numeru GAZETY LEŚNEJ. Jeśli chcesz co miesiąc otrzymywać informacje z branży leśnej w pigułce – na papierze lub cyfrowo – zaprenumeruj największy miesięcznik dla ludzi lasu w Polsce!

Zapisz się do Newslettera

Najnowsze artykuły

MAPA WYPADKÓW W LESIE

mapa z buttonem