Tegoroczną Elmię odwiedziło ponad 45 tysięcy osób.
To o 5 tys. mniej niż przed czterema laty, choć i tak sporo.
Każdą maszynę można było dokładnie obejrzeć, dotknąć i przyjrzeć się jej w pracy.
Nic dziwnego, że wiele zwiedzających przyszło wraz ze swymi milusińskimi.
"Dużo zwiedzających, mało transakcji" - komentowali wystawcy.
Gremo zaproponowało zdalnie sterowany harwester, obsługiwany z bezpiecznej odległości przez operatora forwardera.
John Deere konsekwentnie promował serię E, z obrotowymi kabinami.
Valmet lansował hasło "kobiety na traktory".
Rottne poprzestało na pokazywaniu właściwości terenowych swoich maszyn.
Dużo było sprzętu do produkcji surowca energetycznego.
Oraz rzeczy, które z polskiego punktu widzenia na razie pozostaną jedynie ciekawostkami - jak maszyny do skaryfikacji gleby...
...maszyny do automatycznego sadzenia w terenach górskich...
...przyczepy do zrywki konnej...
...czy przyczepa, która od razu tnie zrywane drewno i łupie je na kawałki. Tylko kto w Polsce pozwoli porąbać nieodebrane drewno?
Nie zabrakło pokazów bezpiecznej i ergonomicznej pracy - na przykład usuwania drzew przewróconych na linie energetyczne.
Finowie pokazali sprytne narzędzie do podkrzesywania.
Choć na każdym kroku widać było szwedzkie przywiązanie do tradycji.
Tyle farby wystarczy nawet dla Lasów Państwowych.
Z ciekawostek - ultralekkie przyczepy do zrywki drewna wykonane z aluminium, nie ze stopów stali.
Każdy kusił jak mógł. Firma produkująca hydraulikę siłową zorganizowała konkurs siłowania się na rękę.
Stihl tradycyjnie zaprezentował zawody serii Timbersports.
Oraz demonstrował działanie spodni antyprzecięciowych.
A Husqvarna - tu dopiero nowość - zamiast pilarek promowała pojazdy.
Wasz fotoreporter nie ustawał w wypatrywaniu tego, co w lesie najpiękniejsze.
A następne szwedzkie targi - tzw. mała Elmia - już za dwa lata.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Graszka-Petrykowski