wbleasing
fpkjg
Slide
Slide
Slide
stihl-jesien2024-AkuGratis-1150x600-01

Dwie firmy, jedno działanie

Autor: Magdalena Bodziak

Praca w podkrakowskich lasach nie należy do najłatwiejszych - opowiadają rozmówcy reporterki GAZETY LEŚNEJ. Fot.: Lasmedia

Farmer Usługi Leśne i Ogrodnicze to firma z siedzibą w Tenczynku w Małopolsce, którą prowadzi wraz z rodziną Tomasz Kuźnik.

Rodzinny biznes

Firma Pana Tomasza jest na rynku od 2005 roku, ale w lesie właściciel zula Farmer pracuje już od dzieciństwa. W jego rodzinie są tradycje leśne. Do lasu z siekierą chodził już z dziadkiem, a teraz w lesie pracuje również jego syn, który ma własnego zula, ale współpracuje z firmą ojca.

Razem działają w dwóch Nadleśnictwach Chrzanów i Krzeszowice, właściwie mają większość pakietów w tych jednostkach. Pan Tomasz obsługuje Leśnictwa Dulowa i Kroczymiech w Nadleśnictwie Chrzanów oraz Białkę, Kopce i Zabierzów w Nadleśnictwie Krzeszowice. Syn – Oliwier Kuźnik, ma Leśnictwo Ciężkowice i Szczakową w Nadleśnictwie Chrzanów oraz Tenczynek i Dubie w Nadleśnictwie Krzeszowice.

– Ja mam swoje pakiety, on ma swoje. Robimy to wspólnymi ludźmi i maszynami. Działamy na zasadzie komuny, ale mózg jest jeden – mówi Tomasz Kuźnik, wskazując na siebie.

Wspólnie zatrudniają 16 osób na umowę o pracę – pracownicy to operatorzy i pilarze jednocześnie.

W parku maszynowym spółki Kuźnik ojciec&syn nie brakuje profesjonalnych maszyn, są : trzy harwestery Komatsu: 901, 911, 931, cztery forwardery tej samej marki, dwie przyczepy Fao Far, cztery Valtry, dwa rozdrabniacze, dwa pługofrezy Fao Far i dwa frezy.

[…]

Operatorzy jak łosie

Praca w podkrakowskich lasach nie należy do najłatwiejszych. Na terenie Nadleśnictwa Krzeszowice nie brakuje grząskich, podmokłych terenów. Wjazd na takie podłoże, to dla maszyny i operatora spore wyzwanie. – Średnio raz w miesiącu jakaś maszyna grzęźnie w błocie i w wodzie. Prace zawsze trzeba planować według prognoz pogody, a i tak nie da się wszystkiego przewidzieć. Jak ma lać to szybko robimy na mokradłach, żeby zdążyć. Pogody trzeba pilnować – zaznacza Tomasz Kuźnik.

Najgorsze podtopienie zdarzyło się trzy lata temu, kiedy pracował w Leśnictwie Szczakowa. Operator forwardera Komatsu 855 zapadł się na mokradłach tak głęboko, że wyjście z kabiny zrównało się z poziomem terenu.

– Dwa LKT nie wyciągnęły tej maszyny, w końcu wykopaliśmy rów na 30 metrów i linami ją wyciągnęliśmy. Bilans był taki, że zarobiliśmy na tym pozyskaniu 20 tysięcy złotych, a kosztów było 7 tys. W sumie lepiej było nic nie robić – przyznaje.

W pogotowiu na takie wypadki w firmie zawsze czeka koparka. Operatorzy Farmera mają już doświadczenie w pracy na takim terenie. – Oni zachowują się tu jak łosie na mokradłach, ale jak się trafi ktoś nowy, to ma kłopoty – dodaje Pan Tomasz.

W siedzibie firmy jest cały warsztat, w razie konieczności napraw, czy serwisowania urządzeń i maszyn. Kiedy trzeba do naprawy się dojeżdża, Farmer ma swój własny mobilny serwis.

Poza mokradłami problemy są w firmie takie same jak wszędzie: przetargi, wyceny, brak pracowników. Ale ostatnio najbardziej zulowcy z Małopolski obawiają się ograniczeń cięć i lasów społecznych. – Tu na tym terenie my mamy cały czas las społeczny, ludzie z Krakowa i okolic przyjeżdżają na rowerach, wchodzą do lasu. My zawsze musimy się z nimi liczyć, tym bardziej nie rozumiemy dlaczego konieczne są jeszcze te ograniczenia. To wszystko nie wpływa dobrze na prowadzenie zula – podsumowuje Tomasz Kuźnik.

To jedynie fragment artykułu, który ukazał się w najnowszym numerze GAZETY LEŚNEJ. Zachęcamy do prenumerowania największego czasopisma branżowego w kraju!

Zapisz się do Newslettera

Najnowsze artykuły

MAPA WYPADKÓW W LESIE

mapa z buttonem