KOPA KAMIŃSKI

Spór w KIO

Dodano: 01.03.2015


Krajowa Izba Odwoławcza odrzuciła wniosek konsorcjum Forest w sprawie zaniżania ceny w przetargu na usługi leśne.

Ta sprawa może stać się początkiem prawdziwej batalii w sprawie zaniżania cen w przetargach na usługi leśne w Polsce. Z końcem zeszłego roku Konsorcjum Forest ze Szczecinka wystartowało do przetargu organizowanego przez Nadleśnictwo Miastko. Przedmiotem zamówienia były usługi leśne wykonywane na terenie jednostki w 2015 roku. Forest to konsorcjum czterech firm: Stal-Mont Mariusza Rakowskiego, Forest Sp. z o.o., Bio-Zbyt Zbigniewa Ciszka i ZUL Waldemara Winkowskiego. Razem startowali do konkursu. Liderem podmiotu jest Mariusz Rakowski. W przetargu przedstawili swoje stawki, ale przegrali, bo dali ceny wyższe niż konkurenci. Przedstawiciele konsorcjum uznali, że odwołają się od decyzji nadleśnictwa do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO).


W KIO jak w sądzie

Wniosek konsorcjum Forest trafił do KIO dzień przed Sylwestrem, 30 grudnia 2014 roku. Rozprawa odbywa się 16 lutego. KIO mieści się w nowoczesnym biurowcu na warszawskim Mokotowie, wśród wielu innych nowoczesnych budynków. Korki w tej okolicy są spore, pracuje tu mnóstwo ludzi, mieści się tu wiele firm. Zaparkować nie ma gdzie, nie licząc podziemnych parkingów, za które trzeba słono zapłacić (wydaje 30 zł za sześć godzin).

W nowoczesnej sali KIO naprzeciw siebie siedzą? po jednej stronie odwołujący się przedsiębiorcy leśni i naukowcy, po drugiej ? nadleśnictwo i wspierający przedsiębiorcy leśni.

Odwołujący zarzucają nadleśnictwu, że nie odrzuciło konkurencyjnych dla nich ofert, jako rażąco niskich. Dotyczyło to pięciu części w tym przetargu, każda część to trzy leśnictwa. Odwołujący domagali się, aby wszystkie oferty z niższą ceną niż cena podana przez nich, zostały odrzucone, jako zawierające ceny rażąco niskie. W ten sposób przetarg we wszystkich pięciu częściach powinno wygrać konsorcjum Forest, jako oferent jedynej ważnej oferty.

Aby dać szansę Czytelnikom na dobre zrozumienie całej sprawy, obszerniej przedstawimy treść odwołania.


O co chodzi?

Zdaniem odwołującego, nadleśnictwo nie odrzucając ofert rażąco niskich naruszyło zasady uczciwej konkurencji i równego traktowania wykonawców. Nie wezwało do złożenia wyjaśnień wykonawców, których oferty nosiły znamiona rażąco niskich. Samo złożenie tak niskich ofert stanowi czyn nieuczciwej konkurencji.

W odwołaniu czytamy, że choć w prawie nie ma definicji ?rażąco niskiej ceny?, to z wykładni samego Urzędu Zamówień Publicznych oraz sądów wynika, że ceną rażąco niską jest cena niepokrywająca wydatków wykonawcy związanych z realizacją zamówienia, cena nierealna w relacji do cen rynkowych podobnych zamówień, cena niewiarygodna, oderwana od realiów rynkowych, za którą wykonanie należyte zamówienia nie jest możliwe. Dla uznania, że cena jest rażąco niska konieczne jest wykazanie, że przy określonym przedmiocie zamówienia nie jest możliwe wykonanie zamówienia za oferowaną cenę, bez ryzyka ponoszenia strat przez wykonawcę

Jak czytamy w odwołaniu, obowiązkiem zamawiającego, w przypadku ofert z rażąco niską ceną w stosunku do przedmiotu zamówienia, jest zwrócenie się o udzielenie wyjaśnień, w tym złożenie dowodów, dotyczących elementów oferty mających wpływ na wysokość ceny, w szczególności w zakresie kosztów pracy, których wartość przyjęta do ustalenia ceny nie może być niższa od minimalnego wynagrodzenia za pracę ustalonego osobnymi przepisami.

Trzeba tu, zdaniem odwołujących, podkreślić, że zgodnie z Kodeksem pracy, przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do osobistego wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem. Pracownik jest dobrowolnie podporządkowany pracodawcy. Zgodnie z Kodeksem pracy, nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu wcześniej wymienionych warunków wykonywania pracy.

 
Ekspertyza, czyli jaka minimalna stawka?

Dla wsparcia swoich argumentów odwołujący zlecił niezależnemu zespołowi ekspertów sporządzenie ekspertyzy, której wyciąg w formie syntezy ? zestawienia kosztów dla poszczególnych rodzajów usług leśnych ? stanowił załącznik do odwołania. Całość ekspertyzy wykonanej na zlecenie odwołującego, jest własnością odwołującego i nie możemy jej zacytować obszerniej w GAZECIE LEŚNEJ, dotarliśmy jednak do jej fragmentów. Trzeba tu podkreślić, że za wykonanie ekspertyzy zapłacił odwołujący, a nadleśnictwo sugerowało potem, iż były to ?niemałe pieniądze?. W GAZECIE LEŚNEJ znamy tę kwotę, ale po pierwsze nie powinna ona mieć znaczenia dla wiarygodności ekspertyzy wykonanej przez pracowników znamienitej uczelni, a po drugie nie jesteśmy upoważnieni do podania tej kwoty.

Ekspertyza została wykonana przez Katedrę Ekonomiki Leśnictwa działającą na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Podpisali się pod nią pracownicy katedry: profesor Hubert Szramka, doktorzy Krzysztof Adamowicz i Katarzyna Glazer oraz magistrowie Monika Starosta i Agata Kozubaj.

Jak czytamy w ekspertyzie, jej celem było stworzenie utylitarnego opracowania opartego na badaniach naukowych, ułatwiającego interpretację pojęcia ?rażąco niskiej ceny? w pracach leśnych.

W 2015 roku minimalne wynagrodzenie miesięczne wynosi 1750 zł. I wychodząc z tego wynagrodzenia, dodając inne koszty związane z pracą pracownika, eksperci wyliczyli minimalne koszty pracy robotników leśnych i sprzętu, którego używają. Te dodatkowe koszty to np. pranie odzieży, środki czystości dla pracowników i z uwagi na specyfikę pracy napoje chłodzące, wydatki związane z utrzymanie biura, zatrudnienie pracownika do nadzoru, dowóz pracowników, szkolenia, badania lekarskie i inne.

Co wyszło naukowcom? Otóż z ich wyliczeń wynika, że minimalny wydatek związany z pracą pracownika wykonującego prace ręczne w 2015 roku wynosi 18,91 zł/godzinę. A minimalny wydatek związany z pracą pracownika z pilarką w 2015 roku wynosi 28,88 zł/godzinę. Więcej minimalnych cen podajemy w ramce.

Autorzy ekspertyzy podkreślają, że z punktu widzenia definicji zarządu (planowanie, organizowanie, motywowanie i właśnie kontrolowanie), pracownicy administracji leśnej reprezentujący Skarb Państwa powinni reagować na zły, niebezpieczny sposób wykonywania prac, grożący wypadkiem oraz reagować na widoczne braki w wyposażeniu pracowników w sprzęt chroniący zdrowie czy życie.

Jak czytamy w ekspertyzie obowiązek reagowania administracji leśnej na uchybienia w zakresie wykonywania prac leśnych wynikają nie tylko z moralnego obowiązku funkcjonariuszy pełniących służbę leśną, ale również z przepisów legislacyjnych zawartych w Kodeksie Karnym. Pracownicy Lasów Państwowych mogą, czy nawet muszą reagować, gdy widzą zagrożenie dla zdrowia czy życia ludzi.


Kolejne argumenty odwołującego

Wróćmy do treści odwołania. Prawo zamówień publicznych obliguje zamawiającego do wystąpienie z wezwaniem do udzielenia wyjaśnień odnośnie rażąco niskiej ceny, gdy cena oferty jest niższa o 30% od wartości zamówienia lub jest niższa o 30% od średniej arytmetycznej cen wszystkich złożonych ofert.

Odwołujący podkreślają w odwołaniu, że próg ,,30%?? oznacza, że zamawiający musi podejrzewać oferty niższe o to, że są rażąco niskie, ale może też o to samo podejrzewać oferty wyższe, ale niższe od wyceny zamawiającego. Zamawiający ma więc prawo podejrzewać, że cena jest rażąco niska także w sytuacji, gdy jest ona niższa np. o 10% od wartości zamówienia lub średniej arytmetycznej wszystkich złożonych ofert.

Jak czytamy w odwołaniu, według prawa ?czynem nieuczciwej konkurencji jest utrudnianie innym przedsiębiorcom dostępu do rynku, w szczególności przez sprzedaż towarów lub usług poniżej ich wytwarzania lub świadczenia albo ich odsprzedaż poniżej kosztów zakupu w celu eliminacji innych przedsiębiorców.? Dlatego odwołujący dowodzi, że ustalenie jednej roboczogodziny poniżej kwot 18,91 zł/godz., przy uwzględnieniu zatrudnienia personelu na podstawie umowy o pracę, oznacza niewątpliwie, iż wykonawca zaoferował realizację danej usługi poniżej kosztów własnych.

A jakie były stawki zaproponowane przez konkurentów konsorcjum Forest? Zdaniem odwołującego były to stawki jednostkowe często niższe od wyliczonych przez naukowców. Z wyliczeń odwołującego wynika, że te stawki to:

    Grupa czynności (hodowla i ochrona lasu, ochrona p-poż, utrzymanie obiektów leśnych), Rbh ręczne: od 11,85 za rbg do 27,53 za rbh,
    Grupa czynności (pozyskanie, zrywka drewna i podwóz): pozyskanie: od 8,72 do 15,22 zł/rbh; zrywka (nasiębierna i półpodwieszona): od 28,85 do 43,40 zł/rgh, podwóz: od 30,5 do 299 zł/rbh.


Zdaniem zamawiającego

Do treści odwołania odniosło się Nadleśnictwo Miastko już w piśmie z 26 stycznia br. Podpisany pod dokumentem nadleśniczy Janusz Szreder informował wówczas, że w pięciu częściach zamówienia zaproponowana przez zwycięzców przetargu cena odbiegała od wartości zamówienia określonej przez nadleśnictwo o odpowiednio: 29,91%, 29,95%, 11,41%, 28,47% i 6,61%. Ceny te nie są też niższe od średniej arytmetycznej wszystkich ofert. Ponieważ więc ceny te nie odbiegają o więcej niż 30% nadleśnictwo uznało, że nie są rażąco niskie i nie wezwało do ich wyjaśnienia.

Nadleśnictwo w piśmie zakwestionowało też w całości ekspertyzę naukową, jako napisaną za pieniądze odwołującego się, przez osoby nie wpisane na listę biegłych. Tezy autorów ekspertyzy to, zdaniem nadleśnictwa, nieudowodnione hipotezy. Ponadto ekspertyza nie została pokazana w całości, a jedynie jej wyniki. A nie można się ustosunkować do tajnego dokumentu. Nadleśnictwo wniosło więc o pokazanie dokumentu w całości.

Co ciekawe w piśmie czytamy, że nadleśnictwo nie wymagało od wykonawcy, by ten zatrudniał pracowników na umowę o pracę, a jedynie zatrudniać na inne zgodnie z prawem formy zatrudnienia. Nie było też wymogu, by ci pracownicy byli zatrudnieni w pełnym wymiarze czasu pracy, codziennie przez osiem godzin dziennie.


Co na to Bedoń?

Warto przy okazji wspomnieć, że w międzyczasie Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych, skierowało pytanie o katalogi pracochłonności do ich twórcy, czyli Ośrodka Rozwojowo-Wdrożeniowego Lasów Państwowych w Bedoniu. Specjaliści z Bedonia, którzy pracowali nad stworzeniem katalogu, i ostatnio pracują także nad jego nowelizacją, odpisują, że ?katalogi norm odzwierciedlają przeciętny nakład czasu pracy na jednostkę wyrobu w określonych warunkach technicznych i organizacyjnych z uwzględnieniem zakładanego napięcia norm na poziomie 110?120% wg danych z lat od 1986 do 1993?. I dalej: ?według powyższych założeń przeciętna normogodzina zawarta w katalogu powinna odzwierciedlać mniej niż 1 godzinę zegarową, a poziom uśrednienia norm powinien zbilansować się przy wielkości próby na poziomie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych?.

Jak czytamy w tym piśmie z 10 lutego br., podpisanym przez dyrektora ORWLP w Bedoniu Tomasza Modlińskiego, ?prowadzone aktualnie badania chronometrażowe pozwalają stwierdzić, że w wyniku postępu technicznego w ostatnim okresie, normy (?) są zawyżone w niektórych przypadkach nawet 4-krotnie i są takie, które przeciętnie nie odbiegają od norm aktualnie obowiązujących?.

Dyrektor Modliński informuje, że ?nie można przyjąć wprost określonego stosunku godziny rzeczywistej do normogodzin, ponieważ charakter normy mówi o przeciętnym nakładzie pracy dla przeciętnych warunków techniczno-organizacyjnych i możliwości produkcyjnych osób wykonujących zadanie robocze?.

Dyrektor zastrzega jednak w piśmie, że odpowiedź nie może być podstawą rozstrzygnięcia żadnego sporu, a sposób wykonania każdej czynności ma prawo określić nadleśnictwo w umowie i zleceniu, które stanowią podstawę rozliczeń z wykonawcą.


Dużo formalności w KIO

Jak wygląda rozprawa? Po stronie odwołujących się są przedstawiciele konsorcjum Forest z reprezentującymi ich pełnomocnikiem. To ekspertka Magdalena Michałowska, od lat doradzająca czytelnikom GAZETY LEŚNEJ w zakresie zamówień publicznych. Po stronie odwołujących się siedzą także Bartek Partyka z firmy Forex Polska, diler maszyn leśnych oraz doktor Józef Grodecki, ekspert z zakresu rynku usług leśnych, przedsiębiorca leśny i emerytowany nauczyciel akademicki.

Po drugiej stronie nadleśnictwo reprezentowane przez inżyniera nadzoru, jest on otoczony pełnomocnikami. A obok nich przedsiębiorcy leśni, którzy wygrali sporny przetarg i przystąpili do sprawy po stronie nadleśnictwa. To przedstawiciele firm: ZUL Tadeusz Karkut, ZUL Ryszard Dorawa, UL Michał Dobrzański, ZUL Jerzy Boberski , ZUL Janusz Zawiślak, ULiT Tadeusz Bitner, ZUL Alicja Stryszyk, ZU Las Wojciech Karkut, ZUL Zofia Korenicka, ZUL Jerzy Bulczak, Zielone Sp. z o.o., ZUL Jankowska, Stańczyk s.c.


Nie da się za 9 zł za godzinę

Gdy się już zaczyna, strona odwołująca się przekazuje zamawiającemu pełną treść ekspertyzy naukowców podkreślając, że została ona zamówiona jeszcze przed przetargiem, którego dotyczy to odwołanie. Magdalena Michałowska w imieniu odwołujących się mówi, że ekspertyza nie ma związku z jakimkolwiek nadleśnictwem, nie można więc mówić, że nie dotyczy Miastka. Ona tylko obiektywnie określa minimalne koszty w określonej pracy. Nie można też zarzucać Uniwersytetowi Przyrodniczemu w Poznaniu nierzetelności przy sporządzaniu ekspertyzy.

Michałowska przypomina, że w odpowiedzi na odwołanie nadleśnictwo napisało, iż pracownicy nie muszą być zatrudnieni na umowę o pracę. Ale jednocześnie prace mają być wykonane zgodnie z zasadami bhp, a w szczególności z instrukcją bhp dla prac leśnych. Z treści tej instrukcji wynika, że pracownik leśny musi mieć odpowiedni sprzęt bhp, musi pracować pod nadzorem itp. Wynika z tego, że wiele kosztów jest niezależnych od tego, czy pracownik pracuje na umowę o pracę czy na umowę zlecenie.

Ponadto pracownik leśny podczas niebezpiecznych prac w lesie powinien być pod nadzorem pracodawcy. Z tego wynika, i to potwierdza też Państwowa Inspekcja Pracy, że pracownicy leśni bezwzględnie muszą być zgłoszeni do ubezpieczeń społecznych. Inspektorzy PIP podkreślają, także w toku swoich kontroli, że np. drwal nie może być zatrudniony na umowę?zlecenie. Musi mieć umowę o pracę.

Marusz Rakowski, pełnomocnik odwołującego się konsorcjum tłumaczy, że pozyskanie i zrywka drewna, która stanowi ponad 80% kosztów zakładu usług leśnych, musi być wykonywana przez pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Nie ma innej możliwości, bo jest to praca w określonym miejscu wskazanym przez pracodawcę, w określonym czasie i pod nadzorem.

Rakowski podkreśla też, że nie można do wyliczeń kosztów prac leśnych brać jednostek naturalnych. Bo jeden kubik drewna można pozyskiwać przez godzinę lub przez pięć godzin, to zależy od sortymentu. Dlatego oceniać można tylko roboczogodziny. Dziwi się, dlaczego zamawiający nie podejrzewa rażąco niskich cen, podczas gdy oferty te opiewały na ok. 9 zł/roboczogodzinę dla pracodawcy. A przecież, aby zmieścić się w 9 zł, trzeba zatrudniać ludzi na czarno. Inaczej się nie da. Rakowski zwraca też uwagę, że konkurenci wstrzeliwali się z ceną tak, by nie obniżyć jej poniżej progu 30%, bo wówczas nadleśnictwo musiałoby wzywać do wyjaśnień.

Głos, na prośbę Mariusza Rakowskiego, zabiera doktor Józef Grodecki, emerytowany nauczyciel akademicki, całe życie zajmujący się naukowo techniką leśną i pracami leśnymi, od 20 lat prowadzący przedsiębiorstwo leśne. Mówi, że przez wieloletnią praktykę została zakłócona prawidłowość kalkulacji prac leśnych. I powstała szara strefa.

Grodecki podaje przykład Nadleśnictwa Łopuchówko, gdzie stawka zaproponowana za pozyskanie w przetargu wynosi 22 zł, a tu mamy stawkę 9 zł. Czy więc Nadleśnictwo Łopuchówko źle wyceniło te prace, czy płaci za dużo? Nie, po prostu prawidłowo uwzględniło koszty.

Czy w sposób legalny można obniżyć cenę za pozyskanie do np. 9 zł za roboczogodzinę? Nie, mówi Grodecki. Około 10 lat temu badania naukowe w Poznaniu wykazały, że praca drwala jest skrajnie ciężka. Przepisy leśne mówią też, że np. drwal nie może pracować pilarką dłużej niż ok. cztery godziny dziennie, ze względów zdrowotnych. Więc oszczędzać można tylko naruszając przepisy prawa pracy, dopuszczając do pracy na czarno, wydłużając dzień pracy, oszczędzając na wyposażeniu bhp pracowników itp.

Józef Grodecki relacjonuje, iż przed przyjazdem do Warszawy pytał swoich drwali, bardzo sprawnych, o ile danego dnia mogą pracować szybciej, niż normalnie. ?No, o 30% szefie?, mówili. Ale, jak podkreśla Grodecki, tak można jednego dnia, a nie cały czas. Dziś w lesie młodych robotników prawie nie ma. Starsi pracownicy pracują ponad siły, nie wykonują badań lekarskich, bo by ich nie przeszli. Co prawda przedsiębiorcy leśni uciekają w technikę, ale nie wszystko da się zrobić maszynami.


Argumenty zamawiającego

Tymczasem zamawiający, czyli Nadleśnictwo Miastko nazywa zamówioną przez konsorcjum Forest ekspertyzę ?mistyfikacją?. Dokument ten ? zdaniem organizatora przetargu ? nie jest żadnym opracowaniem naukowym opartym na badaniach. To ekspertyza prywatna, zrobiona na zamówienie, za którą zamawiający zapłacił i w związku z tym służy wyłącznie interesowi zleceniodawcy. Poza tym, jak argumentuje nadleśnictwo w dokumencie nie wzięto pod uwagę specyfiki pracy w Nadleśnictwie Miastko, a usługi leśne są inne w górach, inne na nizinach itp.

Nadleśnictw przy tym odwołało się do przykładów innych orzeczeń KIO dowodząc, że gdy cena nie jest niższa o owe 30%, to zamawiający nie musi występować o dodatkową wycenę i ceny te nie muszą budzić jego wątpliwości. Obliguje go do tego dopiero obniżenie ceny o 30%.

Tłumaczono, że przedsiębiorcy podawali stawkę jednostkową, a nie w roboczogodzinach. Więc rozliczenie było w jednostkach naturalnych. Normogodziny pojawiają się tylko dlatego, że na wydrukach ?wypluwa? je automatycznie SILP, czyli system komputerowy stosowany w Lasach Państwowych. Ale przedsiębiorcy podawali jedną cenę za całe grupy prac, ceny te były ryczałtowe.

Nadleśnictwo wskazało też na pewną niespójność działań konsorcjum Forest. Firma bowiem sama stosowała, zdaniem nadleśnictwa, stawki niższe od tych, które wyliczono jako minimalne w ekspertyzie. Podano nawet przykłady, powołując się na informacje z własnych przetargów, a także innych nadleśnictw. Były to m.in.: jesienne poszukiwanie szkodników, obserwowanie pułapek feromonowych, zrywka rozliczana kwitem, utrzymanie pasów p-poż, inne czynności z pozyskiwaniem drewna, zwalczanie ryjkowców mechaniczne, czyszczenia wczesne, porządkowanie powierzchni zrębowych.

Nadleśnictwo przedstawiło kolejne argumenty: wykonawca może, ale nie musi zatrudniać na podstawie umowy o pracę (co oczywiście podraża koszty wykonawcy ? przyp. red.). I zamawiający nie będzie tego kwestionował ? ten argument spowodował, że szmer przeszedł po sali.

Poza tym, zdaniem nadleśnictwa, odwołujący ma sprzęt w leasingu, a nie jest jego właścicielem, co podwyższa jego koszty. A w ogóle to same normy pracy są przestarzałe, bo obowiązujący katalog norm czasu pracy został oparty na danych sprzed ponad 20 lat. I można go, co prawda, stosować przy kształtowaniu poziomu cen na usługi leśne, ale nadleśnictwo ma wątpliwości, czy ten katalog jest aktualny.

Generalnie zamawiający zwrócił uwagę, że wszystkie wygrane oferty składane na terenie RDLP w Szczecinku są niższe od cen kwestionowanych przez odwołującego. Czy wynika z tego, że wszystkie oferty złożone w tej dyrekcji są rażąco niskie?


Blisko do pracy, rodzina pomoże

Przedstawiciel jednej z firm leśnych, która przystąpiła do sprawy po stronie nadleśnictwa, bronił swojej ?niskiej ceny?. Stwierdził m.in., że nie uwzględnił pensji minimalnej w swojej ofercie, bo nie musiał. Nie będzie zatrudniać osób na umowę o pracę, a prace wykona własnymi siłami, albo z pomocą rodziny. Poza tym sprzęt naprawia we własnym zakresie i ma blisko do pracy, zna teren. A przez to ma niższe koszty. Jego firma przedstawiła KIO kalkulację stawki, ale zastrzegła, że to tajemnica przedsiębiorstwa.
Kolejny z wygranych występujących po stronie nadleśnictwa, mówił, że wyliczenia odwołującego opierają się na zbyt niskich pracochłonnościach, bo drwal może pracować więcej i wydajniej, jeden może pozyskać 200?240 m? drewna stosowego. Jego firma zrywkę wykonuje podwykonawcami, maszyny są spłacone, dlatego ma niskie koszty. Ponadto pracownicy są doświadczeni, naprawy sprzętu wykonuje sam, też zna teren. Dlatego jego cena nie jest rażąco niska. Też przedstawił wyliczenia swoich kosztów, ale ich nie pokazał, zastrzegł, że tylko do wiadomości KIO.

Poparł go kolejny z przedsiębiorców, który zdobył zlecenie z Miastka. Przeczytał zrobione przez siebie chwilę wcześniej wyliczenia. Wynikało z nich, że jeśli drwal pracuje pilarką cztery godziny dziennie, to podzielimy to przez 2,38 (tyle czasu trzeba na przygotowanie jednego m?) i wychodzi 1,68 kubika. Tyle drwal może pozyskać dziennie drewna w m?. Miesięcznie to 35 kubików, rocznie ? 430 kubików. Jeśli 29 tysięcy kubików (tyle było w jednym ze spornych zadań w przetargu) podzielimy na 430 kubików wychodzi, że potrzeba na jeden pakiet aż 48 pilarzy. To na same pensje minimalne wyjdzie ponad 1 mln zł.

Idąc dalej, jeśli 35 kubików miesięcznie pomnożymy przez 48 drwali ? wychodzi, że pozyskamy miesięcznie 1700 metrów, czyli osiągniemy dochód na poziomie 109 tys. zł. I gdy ten dochód miesięczny podzielimy na 48 drwali, to wychodzi tylko ok. 2 tys. zł na jednego pracownika. Jaki z tego wniosek? Zdaniem przedsiębiorcy taki, że normogodziny są zaniżone. Bo inaczej jeden drwal nie byłby w stanie utrzymać siebie, nie mówiąc już o firmie. Ponadto, jak mówi przedsiębiorca, praca w lesie jest coraz wydajniejsza, a katalogi są stare. Pracownik może dziś wykonać dziennie więcej pracy, niż wynika z katalogów.


Kontra odwołującego

Jednak Józef Grodecki zakwestionował to wyliczenie: bo drwal pracuje nie cztery godziny dziennie, ale osiem godzin, a jedynie samą pilarką tylko cztery z tych ośmiu. Przez resztę czasu wykonuje inne prace, np. układa drewno, ostrzy pilarkę, wykonuje inne rzeczy.

Magdalena Michałowska dodała, że Nadleśnictwo przyznało wcześniej, że szacuje stawki na podstawie stawek z lat ubiegłych. Czyli dlatego przedsiębiorcy znali te stawki i swoje określili na poziomie np. o 29% niższym, by nie przekroczyć 30%.

Zauważyła również, że nadleśnictwo nie kwestionowało stawek innych oferentów niższych o niemal 30% od wyceny nadleśnictwa, a wytknęło stawki konsorcjum Forest, niższe od ekspertyzy naukowców np. o 1,3%. Oferta odwołującego była najdroższa, jeśli więc ona ma być rażąco niska, to co z pozostałymi, znacznie tańszymi ofertami? ? dopytywała Michałowska. Lider konsorcjum Forest Mariusz Rakowski dodał, że to istotnie ?nietrafiony argument?, bo na 70 tys. godzin niektóre z tych zaniżonych, zdaniem nadleśnictwa, prac zajmują np. osiem godzin. Informuje, że musiał przedstawić taką ofertę, bo inaczej przekroczyłby kwotę przeznaczoną przez nadleśnictwo na realizację zamówienia.

Michałowska zastanawiała się również dlaczego zatrudnianie rodziny powinno być tańsze, bo to był jeden z argumentów wygranych w przetargu. Przecież rodzinie też trzeba zapłacić.

Ponadto, jak ironicznie zauważyła ekspertka, musiałaby być to bardzo liczna rodzina. Na każdy z pakietów potrzeba przecież, według SIWZ, od 13 do 20 osób. Mówienie więc, że prace zostanie wykonana własnymi siłami, jeśli firma ma jednego właściciela, maksymalnie trzech, jest jej zdaniem ?zastanawiające?.

? Ponadto część firm wygrało po dwa czy więcej pakietów. Czy jednocześnie właściciele i rodzina będzie pracować w kilku miejscach? ? dopytywała się Michałowska. Jej zdaniem to, to że pracownicy znają teren i mają doświadczenie nie ma żadnego znaczenia, bo nie wpływa na obniżenie wyceny. A wyliczenie, że 48 pilarzy potrzeba na jedno zadanie sprzyja argumentacji odwołującego.

Mariusz Rakowski wskazuje, że według słów nadleśnictwa wykonawca nie musi zatrudniać na umowę o pracę, a jednocześnie przedstawiciele wygranych firm mówią, że zadanie wykonają sami, z pomocą rodziny. Jego zdaniem jest jasne, że będzie to praca na czarno, inaczej się nie da.

Józef Grodecki bronił z kolei katalogu norm pracy. Przypomniał, że w 2003 roku katalogi pracochłonności były weryfikowane przez ORWLP w Bedoniu i zostały pozytywnie zweryfikowane. Poza tym to jest normatyw, średnia. Ktoś może być starszy, ktoś młodszy, ktoś zdolniejszy itp. W przetargach na rok 2015 dyrektor generalny LP wyraźnie polecał nadleśnictwom, by stosowały katalog przy wyliczaniu kwot przeznaczonych na realizację zadań.

Dodał też, że fakt posiadania sprzętu w leasingu nie rzutuje na podniesienie kosztów. Jeśli ktoś kupił sprzęt za gotówkę, to też ma przecież koszty, choćby w postaci amortyzacji. Jego opinia w sprawie wyliczenia wynagrodzenia była jednoznaczna: jest za niskie. Tak niskie, iż nie można nawet zapłacić minimalnej pensji pracownikom. A dlaczego miałaby to być tylko pensja minimalna? Górnicy nie pracują wcale ciężej, a zarabiają więcej.


Kontra zamawiającego

Przedstawiciel nadleśnictwa mówi, że umowa o pracę nie jest jedyną formą przyjętą w Polsce. Wskazuje też, że odwołujący sam nie zatrudnia wszystkich na umowę o pracę. Ponadto zamawiający nie posługuje się w SIWZ katalogiem norm czasu pracy. Prawdą jest też, że katalogi były weryfikowane w 2003 roku, ale jest rok 2015, czyli to i tak stary dokument.

Przedsiębiorca, który wcześniej cytował swoje wyliczenie tłumaczy, że uwzględnił w nim osiem godzin pracy. Ponadto, co najważniejsze, zrobił inne wyliczenie metodyką stosowaną przez odwołującego. I wyszło mu, że jego stawka nie jest wysokości 9 zł, ale ok. 30 zł. Dlaczego? Bo założył normę pozyskania dużo wyższą niż w katalogach.


Eksperci mają zamknięte usta

Kolejny punkt to przesłuchanie w charakterze świadka jednego z autorów ekspertyzy - doktora Krzysztofa Adamowicza z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Tu oponuje ostro strona nadleśnictwa mówiąc, że ekspertyza nic nie wnosi do sprawy, ponadto świadek siedzi od początku na sali, a zgodnie z procedurą nie powinien przed zeznawaniem przysłuchiwać się rozprawie. Sąd ostatecznie nie dopuszcza zeznania świadka w sprawie ekspertyzy.

I na tym rozprawa się kończy.

 
Od redakcji: tuż przed drukiem tego numeru GAZETY LEŚNEJ Krajowa Izba Odwoławcza wydała wyrok w sprawie Miastka (sygnatura akt 2830/14). Orzeczenie brzmi: oddalić protest konsorcjum Forest. Krótkie uzasadnienie wyroku wygłoszone ustnie przez sędzię KIO Izabela Niedziałek?Bujak mówi, że ekspertyza naukowców jest przydatna w stopniu znikomym, ponieważ nie dotyczy wprost przetargu w Miastku. KIO uznaje ceny zwycięzców przetargu za ceny rynkowe, podobne do cen z ubiegłych lat. Uznaje ponadto, że rozliczanie dokonywane jest w jednostkach naturalnych, a nie w roboczogodzinach, a sam odwołujący stosował w swojej ofercie stawki niższe niż te wyliczone w ekspertyzie. KIO w ogóle nie oceniło wyliczeń stawek przedstawionych przez zwycięzców przetargów na rozprawie, ponieważ nie były one znane zamawiającemu przed rozstrzygnięciem przetargu i nie miały wpływu na ten przetarg.

KIO uznaje, że nadleśnictwo nie musiało podejrzewać zwycięskich ofert o to, że są rażąco niskie, ponieważ nie były one poniżej 30% progu. A to, że były na poziomie np. 29% wynikało z tego, że przed przetargiem znana była kwota, jaką zamawiający chciał przeznaczyć na realizację zadań. Ponadto trzy pierwsze oferty w poszczególnych zadaniach w przetargu były zawsze do siebie bardzo zbliżone, nie odbiegały od siebie o więcej niż 1%.

Przedstawiciele konsorcjum Forest są jednak bardzo zdeterminowani. Waldemar Winkowski, jeden z odwołujących się, mówi, że chcą walczyć dalej. Uważają, że problem jest systemowy i dotyczy wielu przedsiębiorców leśnych. Winkowski powiedział, że chcą na początek wysłać pismo do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, by zwrócić jego uwagę w ogóle na problem niskich stawek za prace leśne. Potrzebne pewnie im tu będzie wsparcie i podpisy pod takim pismem innych przedsiębiorców leśnych z całej Polski. Będziemy o tym informować na stronach internetowych gazetalesna.pl i firmylesne.pl.

 

Co myślisz o tej sprawie? Pisz lub dzwoń: Rafał Jajor, redakcja@gazetalesna.pl, 663 333 877

 

Tekst: GAZETA LEŚNA 3/2014

Komentarze (1)
Zaloguj się lub zarejestruj, aby dodać komentarz.

Andrzej K... Dodano 03.03.2015

Oj, lepiej to już chyba było. Na FB portalu firmylesne.pl jest komentarz pod tym tekstem, że jak się rynek nie zawali, to się nic nie zmieni. Tylko że on się zawala od 10 lat, i ciągle bez zmian.

Oj, lepiej to już chyba było. Na FB portalu firmylesne.pl jest komentarz pod tym tekstem, że jak się rynek nie zawali, to się nic nie zmieni. Tylko że on się zawala od 10 lat, i ciągle bez zmian.

Dodaj odpowiedźX

© 2014 firmylesne.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt i realizacja: DIFFERENCE